Ciasto drożdżowe, które nie może się nie udać. Oczywiście najlepsze jest jeszcze ciepłe, popijane zimnym mlekiem. Dużo kruszonki nadaje tradycyjnemu drożdżowemu nowy wymiar – kruszonkowy 🙂 Na drugi dzień dobre jest z herbatką.
Składniki:
Ciasto
– 4 żółtka
– 3 szklanki mąki
– 1 szklanka cukru
– szklanka mleka
– 8 dkg drożdży
– 1/3 kostki masła
– rodzynki sułtanki i chilijskie albo kalifornijskie (ilość według upodobań 🙂
– zapach pomarańczowy lub kandyzowana skórka pomarańczowa
Kruszonka
– dwie spore łyżki masła
– pokruszone płatki migdałów
– cukier brązowy
– mąka
(ilości produktów sypkich – takie żeby wyszły grudki kruszonki; ja daję około 6 łyżek cukru i 4 łyżek mąki)
Wykonanie:
Drożdże rozcieram z łyżką cukru w sporym naczyniu aż staną się płynne. Do tego wlewam lekko podgrzane mleko i mieszam, żeby drożdże się rozpuściły. Przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce na 15 minut do wyrośnięcia. Do dużej miski przesiewam mąkę, wrzucam żółtka i cukier, dolewam wyrośnięte drożdże i rozpuszczone, lekko przestudzone masło. Dorzucam też wcześniej namoczone rodzynki oraz zapach do ciast lub kandyzowaną skórkę pomarańczową. Wszystko to mieszam a potem wyrabiam krótko, żeby nie było grudek. Przygotowuję kruszonkę w niedużej miseczce. W tym celu rozcieram zimne masło z cukrem, mąką i pokruszonymi płatkami migdałowymi, aby powstały grudki kruszonki. Dużą blachę (u mnie 24×35 cm) smaruję masłem i wysypuję mąką. Do formy wykładam ciasto i posypuję kruszonką.
Zgodnie z oryginalnym przepisem wstawiam ciasto do lekko nagrzanego piekarnika – u mnie do 80 stopni z termoobiegiem na ok. 30 minut, żeby urosło (mniej więcej podwoiło swoją objętość). Następnie zwiększam temperaturę do 150 stopni i piekę ok. 40 minut. Po 15 minutach pieczenia w 150 stopniach przykrywam blachę folią aluminiową, żeby wierzch ciasta się nie spalił. Przed wyłączeniem piekranika upewniam się, czy ciasto jest dopieczone w środku, przekłuwając je cienkim drewnianym patyczkiem. Jeśli po wyjęciu jest suchy – ciasto gotowe!
